Zauważyliście, że wydajemy co raz to więcej swoich oszczędności na różnego rodzaju gadżety rowerowe, stroje, akcesoria czy bardziej zaawansowany osprzęt? Czy to coś złego, jeżeli weźmiemy pod uwagę kolarstwo rekreacyjne, gdzie nie zbawi nas przecież zaoszczędzone 100 gramów na trasie czy kiedy na głowie mamy kask renomowanej marki za 800 zł? Według nas nie… Do pewnego stopnia.
Droga ta nasza pasja
Ilu z Was niejednokrotnie mijało na trasie kolarza – nieważne z jakiej dyscypliny (szosa czy mtb) – który jechał na drogim rowerze? Do tego w markowych znanych ciuchach i okularach, z najwyższej klasy licznikiem ze wszystkimi możliwymi czujnikami? Nam zdarzyło się to wiele razy i nie widzimy w tym nic złego. Często dostajemy skrętu szyi, kiedy gdzieś z Moniką spacerujemy i widzimy takiego przejeżdżającego kolarza, którego tylną głośną piastę słychać z dobrych paru metrów.
Fajnie jest wydawać pieniądze na swoją pasję. W naszym przypadku jest to oczywiście rower. Wolimy zakupić sobie nowe skarpetki rowerowe czy wymienić tylną lampkę na coś nowego (bo ta nagle nie jest wystarczająca), niż zainwestować w coś niemającego nic wspólnego z rowerami.
Niektórzy co jakiś czas wymieniają sobie osprzęt na co raz to lepszy, bardziej zaawansowany lub po prostu nieco lżejszy. Wielu kolarzy ma zboczenie na punkcie wagi swojego roweru. Tutaj lżejsza sztyca, tutaj koła czy nawet karbonowy uchwyt do montażu licznika. Wszystko jest dla ludzi i każdy kupuje to, na co go stać. Kiedy to wszystko zaczyna wymykać się spod kontroli?
Nadczłowiek na rowerze
Problem pojawia się wtedy, kiedy tacy kolarze uważają się nagle za lepszych od innych. Nie tylko – jak to się mówi potocznie – w realu, lecz także w social mediach. Bardzo często zdarza się, że na trasie w ogóle nie odpowiadają na Wasze pozdrowienia. Często jest tak, że tylko popatrzą na Was, po pewnej chwili ignorują i kontynuują jazdę z głową w asfalcie jakby nigdy nic… Monika się ze mnie śmieje, kiedy to kolarz zachowujący się w ten sposób od czasu do czasu widzi mój środkowy palec.
Analogicznie sytuacja wygląda chociażby na Instagramie. Pomijam już parametr, jakim jest liczba Obserwujących widniejąca obok nazwy naszego profilu. Pisząc komentarz pod zdjęciem takiego – tak, specjalnie korzystam z tego określenia – „prosa”, zazwyczaj nie doczekamy się odpowiedzi czy nawet polubienia. Jesteśmy najzwyczajniej w świecie pomijani i ignorowani.
Nie ta liga?
Dlaczego? Czy cena naszego roweru jest wyznacznikiem szacunku jednego kolarza do drugiego? Czy może prestiż firmy stroju kolarskiego, w jakim się pokazujemy? A może chodzi o liczbę funkcji w liczniku, z którego korzystamy.
W chwili obecnej mieszkam w innym regionie niż zwykle i takich sytuacji doświadczam co raz to częściej. Przecież zarówno kolarz jadący na maszynie szosowej za 20 000 zł, jak i za 2 000 zł dzieli tę samą pasję do rowerów. Zarówno Ty „prosie”, jak i ja uprawiamy kolarstwo rekreacyjne. Czy jeżeli nie mam karbonowych pedałów rowerowych czy karbonowych kół, to w Twoich oczach jestem nikim? Skoro nie mam czujnika kadencji, to nie potrafię jeździć na rowerze?
Podsumowując
Według Cyklopary nie ma nic złego w nadmiarze gadżetów (ogólnie rzecz ujmując) i inwestowaniu w swoje rowery. Jednakże trzeba uważać na to, by nie siadło nam to na mózg. A to już nie jest takie proste z tego co widzimy.
Ciekawi jesteśmy, czy Wy również zauważyliście takie zachowania, zarówno w realu jak i ogólnie pojętym Internecie?
Pozdrowelove!