Autor 09:11 Recenzje

Pompka Topeak RaceRocket

Długodystansowa recenzja podręcznej pompki rowerowej. Wady, zalety i czy warto się w nią zaopatrzyć. Jak myślicie?

Zapraszamy Was kochani na długodystansowy test podręcznej pompki Topeak RaceRocket. Jest to wersja bez żadnego dopisku HP czy MT. Korzystamy z niej już od około 3 lat i poznaliśmy jej słabe i mocne strony. W przeciągu tych 3 lat tylko raz nas poważnie zawiodła (tym razem wypadło na Piotra), ale o tym doczytacie w dalszej części recenzji.

Dane techniczne:

  • Maksymalne ciśnienie: 120 psi / 8 bar,
  • Obsługiwane wentyle: Presta, Schrader,
  • Materiał cylindra: CNC Aluminium,
  • Waga: 85 gramów,
  • Wymiary: 18 x 3.6 x 2.5 cm,
  • Dostępne kolory: Czarny, Czerwony, Niebieski, Srebrny oraz Złoty.

Pompka jest bardzo starannie wykonana. Brak jakichkolwiek luzów pomiędzy poszczególnymi jej elementami. Trzymając ją w ręku czujecie, że jest to produkt z wyższej półki. Bardzo istotnym jej elementem jest sprytnie schowany gumowy wężyk, który zmniejsza ryzyko uszkodzenia samego wentyla podczas pompowania koła w terenie. Jest to bardzo przydatne rozwiązanie, gdyż usuwając awarię na trasie najczęściej – my kolarze – jesteśmy nieco poddenerwowani i bardzo łatwo o katastrofę.

Kompatybilność

Jak już wspomnieliśmy, pompka jest kompatybilna zarówno z wentylami Presta, jak i Schrader (popularnie zwany samochodowym). Abyście mogli napompować dętkę/koło z wentylem Presta, odkręcacie lekko końcówkę mocującą i maksymalnie ją wysuwacie. W przypadku wentyla samochodowego, końcówka ta musi być wkręcona do samego końca. Jest to bardzo intuicyjne rozwiązanie. Jednakże kiedy zapomnicie o tych ustawieniach, na końcówce znajdziecie ikonografikę pełniącą funkcję minimalistycznej instrukcji obsługi.

Wydajność

Pasowałoby teraz nieco wspomnieć o wydajności Topeak RaceRocket. Czy to co podaje producent – maksymalne ciśnienie 120 psi – jest zgodne z rzeczywistością? Zanim odpowiemy Wam na to pytanie, musimy ustalić pewną kwestię. Jest to pompka podręczna, którą zabieracie ze sobą w trasę i korzystacie tylko i wyłącznie w przypadku awarii. Nie nadaje się na pompkę domową czy serwisową, z której będziecie korzystać codziennie.

Z pompki Piotr korzystał nie więcej niż 10 razy, najczęściej podczas jazdy na rowerze szosowym. Tutaj najłatwiej złapać kapcia, najczęściej tzw. snakebite po wjechaniu w dziurę na drodze. Do dnia dzisiejszego nie mamy (ani ja, ani Piotr) specjalnego urządzenia do pomiaru ciśnienia, jednakże po powrocie z trasy i próby dopompowania opon, manometr wskazywał najczęściej ciśnienie w granicach 95-100 psi. Nie jest źle! Trzeba jednak przyznać, że wymagało to sporego nakładu siły, a pompka zaczęła parzyć w dłonie. Z takim ciśnieniem spokojnie jesteśmy w stanie kontynuować swoją jazdę i bezpiecznie wrócić do domu. O to przecież chodzi, prawda?

Komfort użytkowania

Producent dodaje do pompki dedykowane mocowanie, które możecie zamontować pod swoim koszykiem na bidon – przykręcane za pomocą śrub, żadnych zbędnych obejm na rzep. Na dłuższą metę jest to dobre rozwiązanie, jednakże nie każdy lubi mieć obwieszony swój rower tego typu akcesoriami. My nie lubimy. Uwzględniając wagę oraz kompaktowość pompki Topeak RaceRocket, świetnie nadaje się do wożenia w tylnej kieszonce koszulki kolarskiej. W ogóle nie wystaje, nie uwiera, no i co najważniejsze – nie szpeci nam naszego pięknego roweru 🙂

Co im nie wyszło?

Na szczególną uwagę zasługuje gumowana rękojeść w Topeak RaceRocket – zarówno w negatywnym, jak i pozytywnym tego słowa znaczeniu. Fakt, kiedy zaczynacie pompować koła, wszystko działa jak działać powinno. Chwyt praktycznie klei się do dłoni, zapobiegając przed zsunięciem się dłoni z rękojeści. W naszym przypadku problem pojawia się, kiedy – oczywiście na oko – dochodzimy do ciśnienia około 70 psi. Zaczynamy wtedy wkładać co raz to więcej siły i pojawia się pierwsza wada tego rozwiązania. Otóż ta gumowana nakładka nie jest w żaden sposób przyklejona do rękojeści i przy pompowaniu do wyższych ciśnień całkowicie się zsuwa, co widzicie na zdjęciu poniżej (przesunęliśmy ją w przeciwnym kierunku, aby było lepiej widoczne). Jest to dosyć uciążliwe. Gumową nakładkę byliśmy zmuszeni poprawiać co dwa lub trzy pchnięcia.

Innym razem – i tutaj to już historia Piotra (ma pecha) – podczas jednego wypadu, pojawił się problem z końcówką pompki. Piotr jechał rowerem szosowym (to był jeszcze jego Giant Contend 1), i w pewnym momencie złapał kapcia na tylnym kole. Miał tylko jedną zapasową dętkę i łatki – skorzystał na szybko z dętki, napompował koło do około 7 barów i ruszył w drogę. Po około 5 kilometrach złapał kolejnego kapcia – tym razem w przednim kole. Posiłkował się już łatkami. Wszystko szło zgodnie z planem…

Zaczął pompować koło. Już na samym początku pompka była gorąca z racji poprzedniego pompowania kilka minut temu. Napompował je do satysfakcjonującego ciśnienia, i… Nie był w stanie zdjąć końcówki pompki z wentyla Presta. Połączyły się ze sobą z racji bardzo wysokiej temperatury. Odczekał aż całość ostygnie – żadnej poprawy. Piotr zmuszony byłe do złamania wentyla i zatelefonowania po brata, aby zabrał go z rowerem z trasy. Serwis producenta bez żadnego 'ale’ wymienił mu końcówkę na nową. Na naprawę czekał niecały tydzień od dnia wysyłki na gwarancję. Poniżej zamieszczamy Wam zdjęcie, jak to wyglądało – żeby nie być gołosłownym.

Także miejcie na uwadze fakt, że tego typu sytuacja może przytrafić się również Wam – odczekajcie co najmniej 30 minut przed kolejnym pompowaniem, a tym bardziej w przypadku chęci pompowania do wysokich ciśnień.

Podsumowanie

Podsumowując, w cenie około 120 złotych otrzymujecie kompaktową, lekką i dobrze wykonaną pompkę podręczną. Świetnie sprawdzi się w awaryjnych sytuacjach, do tego jest stworzona. Bez problemu mieści się w kieszonce koszulki rowerowej. Spytacie nas – dlaczego nie kupiliście sobie pompki w wersji HP (High Pressure), skoro jeździcie najczęściej rowerami szosowymi? Odpowiedź jest dosyć prosta. Przez te wszystkie lata jeździliśmy zarówno na rowerze szosowym, jak i górskim oraz grawelowym. Potrzebowaliśmy bardzo uniwersalnej i kompaktowej pompki na lata. Pomimo opisanych przez nas dwóch wad, jakich się dopatrzyliśmy przez długi okres jej użytkowania, jesteśmy w stanie ją Wam polecić.

Pozdrowelove! ❤️

(Visited 618 times, 1 visits today)
Close