Autor 07:25 Opowieści 7 komentarzy

Dlaczego odpuściłem sobie bloga Cycling Chief

Historia bloga Cycling Chief w pigułce. Same fakty, sama prawda. Jak ludzie mogą się przyczynić do Twojej porażki.

Zdarzało się niejednokrotnie, że żartowano z mojego bloga Cycling Chief. Ponoć głównym powodem mojej ‘działalności’ miało być poznawanie kobiet i promowanie się ich kosztem w Internecie. Minione wydarzenia związane z blogiem oraz życiem osobistym zaczęły się na siebie nakładać, w pewien sposób potwierdzając te plotki (szczerze mówiąc to sam mógłbym teraz wyciągnąć takie wnioski). Tak jednak nie było. W tym artykule postaram się Wam najkrócej jak to tylko możliwe co było spowodowane tym, że podjąłem takie, a nie inne decyzje – czyli odpuszczenie regularnego postowania wpisów na blogu Cycling Chief, brak nowych filmów i długa przerwa na Instagramie. No to lecimy…

Po co mi ten blog

Do założenia bloga tak na prawdę namówił mnie Hubert, który na aktualnym blogu Cyklopara zajmuje się wszystkimi kwestiami technicznymi z nim związanymi. Znamy się bardzo długo i mieliśmy wspólne hobby związane z grami sieciowymi. Od pewnego czasu, kiedy to kupiłem swój pierwszy rower w dorosłym życiu (KROSS Evado 6.0), zacząłem mu opowiadać o rowerach i ogólnie wszystkim związanym z kolarstwem. Nie podzielał mojej pasji (do pewnego czasu) i stwierdził, że ma dość słuchania moich rowerowych opowieści i powinienem założyć bloga. Przynajmniej był szczery.

Tak też zrobiłem. Hubert ma smykałkę do informatyki i spraw związanych z mechanizmami Google, więc pomógł mi wszystko szybko ogarnąć – miesiąc później uruchamiam bloga Cycling Chief.

Wyróżnić się na tle konkurencji

W Internecie jest wiele blogów rowerowych, więc z Hubertem zastanawiałem się czym mógłbym się wyróżnić. Co mógłbym zrobić, aby trafić do nowej grupy odbiorców. Ileż można klepać tych samych poradników rowerowych czy opowiadać o nowej grupie osprzętu.

Zauważyliśmy, że w polskim Internecie – a przede wszystkim na YouTube – brakuje kobiet. Oczywiście kobiet, których pasją są wszelkie odmiany kolarstwa (rekreacyjnego). Czy to górskiego, czy szosowego.

Wielu kolarzy (mężczyzn) twierdzi, że kobiety nie nadają się do tego sportu. Na wielu forach rowerowych wręcz je wyśmiewano, że tylko wypinają się do zdjęć na swoich profilach na Instagramie – oczywiście takie kobiety też są, ale o wypinaniu tyłków w Internecie będzie inny artykuł na naszym blogu. Ba! Chciałem pokazać w jak dużym są błędzie. Że niejedna kobieta miałaby nawet lepszy czas od nich samych i potrafią na prawdę wiele.

Taki więc obrałem cel – chciałem promować kobiety na rowerach.

Pierwsze fale hejtu

Zacznę od tego sformułowania – ludzka zazdrość nie zna granic. Po nagraniu pierwszego odcinka z cyklistką (z Ulą) zacząłem otrzymywać dziwne prywatne wiadomości, czy to na Messengerze, Instagramie czy na YouTube w formie komentarzy pod filmami. Pytano mnie czy z nimi sypiałem w zamian za pokazanie się na YouTube, co takiego robię, że cyklistki chcą ze mną nagrywać kolejne odcinki. Pisano, że wykorzystuję te kobiety w niecnych celach i zostanę o to posądzony na piśmie.

Początkowo nie wiedziałem o co im chodzi i zacząłem się przejmować. Jestem dość wrażliwą osobą. Później jednak kilka osób otworzyło mi oczy. Zazdrość, zazdrość i jeszcze raz zazdrość. Kontynuowałem więc swoje dzieło, realizowałem cel publikując filmy z kolejnymi cyklistkami. Niemiłe komentarze kolekcjonowałem jako kopię na swoim mailu, na YouTube czy Facebook usuwałem je, blokując przy tym ich autorów.

Grupa i brak wsparcia

Wszystko szło w dobrym kierunku. Uruchomiłem także grupę na Facebooku – Cycling Chief TRIBE. W prowadzeniu jej pomagało mi kilku Moderatorów, którzy pomagali ogarniać wszystkie wpisy. Członków było około 500, więc samemu było mi ciężko. Nie byłem w stanie im nic zaoferować w zamian i pomimo moich próśb, wielu Moderatorów nic nie robiło. Sam musiałem akceptować wszystkie prośby o dołączenie do zamkniętej grupy, filtrować wpisy i usuwać osoby, które kłóciły się na grupie lub obrażali jej innych członków.

Pewnego razu dwóch najbardziej aktywnych i najczęściej udzielających się Moderatorów opuściło grupę w tajemniczych okolicznościach. Znów zostałem sam. Starałem się jednak sam utrzymać porządek na grupie na tyle, na ile było mnie wtedy stać.

Celebryci i sianie fermentu

I to wszystko? A skądże. Pewnego razu jednej osobie zacząłem pomagać w prowadzeniu profilu na Instagramie. Przyjeżdżałem by robić zdjęcia w plenerze, następnie w domu je obrabiałem w Lightroomie i Photoshopie. Pomogłem także załapać się do programu ambasadorów jednej z dużych marek sportowych. Przygotowywałem nawet maile po angielsku w imieniu tej osoby.

Jednakże pewnego razu jej nastawienie do mnie zmieniło się o 180 stopni. Mogę tylko użyć w tym przypadku jednej maksymy (z małą znaczącą przeróbką):

Cycling Chief zrobił swoje, Cycling Chief może odejść

Mało tego. Wśród znajomych tej osoby to ja – ponoć – okazałem się być tym złym. Wszyscy kolejno zaczęli upuszczać naszą grupę na Facebooku. Przez pewien czas zastanawiałem się, jaki to musiał być rozsiany o mnie ferment, że znajomi tej osoby opuszczali grupę w takim tempie. Bolało mnie to jak nic innego. Nienawidzę tego.

Wracam do siebie i znów to samo

Kolejne wpisy na Instagramie pojawiają się. Kolejne nagrania z cyklistkami pojawiają się. Wyświetleń i subskrypcji co raz to więcej. Wysyłam nowe zapytania do cyklistek o nagrywanie wspólnego odcinka. Umawiamy się. Wyjeżdżam wraz z rowerem, wszystko idzie zgodnie z planem…

Nowa seria na YouTube

Z jedną z cyklistek postanowiłem utworzyć nową serię, gdzie będziemy wspólnie nagrywać odcinki i wyrażać swoje zdania na różne tematy. Z perspektywy mężczyzny – kolarza, i kobiety – cyklistki (wolę to określenie bardziej niż kolara).

Nagraliśmy pierwszy odcinek. Zmontowałem materiały wysłane na wspólny dysk Google Drive. Cóż się więc stało? Cóż się stało z tą współpracą. Gdzie są kolejne odcinki? Umówmy się, że projekt umarł śmiercią naturalną z powodu spraw osobistych.

Nie chce mi się, mam dość

To był właśnie ten moment, kiedy straciłem ten zapał do montowania kolejnych odcinków i robienia czegoś oryginalnego. Straciłem to coś. Wszystkiemu winne są właśnie te osoby i ich zachowania. Zgrupowanie Cycling Chief TRIBE w Międzyzdrojach zmontowałem, bo jeszcze mi się chciało i świetnie się bawiłem. Wspólny materiał z Pair of Wheels zmontowałem, bo miałem świetny pomysł na odcinek, a Piotrek i Dominika okazali się mega pozytywnie zakręconą kolarską parą.

Zapytacie mnie, a co z filmem ze zgrupowania Cycling Chief TRIBE w Bieszczadach lub drugim odcinkiem z Justyną? Brak pomysłu na montaż oraz – co zawsze jest najważniejsze – weny. Nigdy nie lubiłem się do niczego zmuszać i być ‘poganianym’. Materiały te więc cierpliwie sobie czekają na połączenie ich ze sobą. Nie przepadną, możecie być tego pewni.

Związek z Moniką

Z Moniką pierwszy raz zobaczyliśmy się jako znajomi z Facebooka podczas zgrupowania CCT w Międzyzdrojach. Później wspólny odcinek sam na sam, który możecie obejrzeć na YouTube. Jeszcze później impreza TREK Demo Day w Częstochowie, aż wreszcie zgrupowanie CCT w Bieszczadach.

Moment, kiedy Monika przestała już być w związku mniej więcej pokrył się z moim gasnącym płomieniem, jeśli chodzi o zapał związany z prowadzeniem bloga Cycling Chief. Na tyle dobrze bawiłem się z Moniką, że postanowiłem poświęcić jej tyle czasu ile tylko byłem w stanie. Blog zszedł już całkowicie na dalszy – czy nawet ostatni – plan. Wiedziałem i teraz wiem na 100%, że na Monikę zawsze mogę liczyć i nigdy – mówiąc potocznie – nie wywinie mi podobnej akcji. Zakochałem się na dobre i wiem, że Monika była i jest mi przeznaczona.

Możecie więc insynuować, że Wódz założył bloga, by poznać kobietę. Poznał kobietę i porzucił swojego bloga, a z nim nas wszystkich. Te wydarzenia tak się na siebie nałożyły, że macie prawo tak myśleć. Chcę Wam tylko powiedzieć jedno – jesteście w ogromnym błędzie.

Podsumowanie

Mam nadzieję, że ten artykuł pomoże Wam zrozumieć kilka moich decyzji, które podjąłem. Nie były to łatwe decyzje, a cała ta historia nie należy do przyjemnych. Monika nie jest – jak zapewne niektórzy myślą – moją wejściówką do świata celebrytów Instagramu czy dużym cyferek przy subskrypcjach. Gdyby tak było, to kontynuowałbym ‘tę działalność’, a Monika wypinała by się lub rozbierała na naszych wspólnych zdjęciach, by wyświetleń było co raz to więcej i więcej.

Jeżeli macie jakieś dodatkowe pytania, to w miarę możliwości na nie odpowiem.

Pozdrowelove! ❤️

(Visited 720 times, 1 visits today)
Close