Tulipany, czekolada, kino? To typowe sposoby na spędzenie 8 marca z ukochaną kobietą. My postanowiliśmy uczcić Dzień Kobiet inaczej – pewnie domyślacie się jak? Jak na cyklistów przystało wybraliśmy się na przejażdżkę. Ale czy było tak kolorowo?
Wiosna za oknem
Po odsłonięciu rano okien ujrzeliśmy typową wiosenną pogodę 😀 Słońce, prawie bezchmurne niebo, zero wiatru. Jest pięknie, jedziemy 😀
Ten wyjazd przypomniał mi dlaczego nie lubię jeździć zimą ani w okresach przejściowych. Ostatnim razem jak byłam u Piotra i wybraliśmy się na rowery to po przejechaniu 20 kilometrów przemarzłam. Nie czułam w ogóle nóg a po ściągnięciu butów nogi piekły mnie tak, jakbym włożyła je do ogniska. Jak było tym razem?
Ubierając się nie wzięłam pod uwagę tego, że jest słońce. Fakt, nie zmarzłam tym razem w nogi. Założyłam dodatkowo na swoje kolarskie buty ocieplacze z Decathlonu. W temperaturze do 5 stopni na plusie spełniają swoją rolę i nie czuć chłodu. W niższych temperaturach niestety jest mi już zimno. Jeżeli chodzi resztę ubioru to miałam na sobie cieńszą koszulkę termoaktywną z długim rękawem, kurtkę zimową z Decathlonu oraz ocieplane spodnie z Rogelli. Kiedy wyszliśmy na zewnątrz z rowerami i stanęliśmy w słońcu czułam ciepło – i to powinno mi już dać do myślenia…
Jedziemy…
Po przejechaniu 3 kilometrów czułam już duży dyskomfort. Pod kurtką moja bielizna termoaktywna zaczęła robić się mokra do tego stopnia, że przy każdym ruchu rąk czułam owiewający mnie chłodny wiatr. Nie wiem, może jestem dziwna ale jak nie ubiorę się odpowiednio na rower i czuję dyskomfort to cała przyjemność z jazdy schodzi na drugi plan. I tak było też tym razem – Piotr przepraszam Cię za mój wspaniały humor 😀
Wyjeżdżając z domu miałam plan na przejechanie około 50 kilometrów. Trasa zróżnicowana, trochę asfaltu, trochę terenu i zwiedzanie rezerwatu Kokorycz – jest to jedno z moich ulubionych miejsc, do którego bardzo często wracam. Niestety, nie wyszło… Przez moje niedostosowanie ubioru do pogody wybrałam krótszą trasę. Pojechaliśmy w stronę Przylesia ale stwierdziłam, że jak już jedziemy rowerami, które mogą jechać nie tylko po asfalcie to możemy zaryzykować i odbić “w bok”.
Ciekawe gdzie dojedziemy skręcając tutaj 😀
Monika
Za miejscowością Krzyżowice odbiliśmy w boczną drogę, która wiodła wzdłuż potoku i doprowadziła nad do samych Pępic – oczywiście skręcając w nią jeszcze tego nie wiedzieliśmy 😀 Tam, jadąc głównie w słońcu moje ubranie zaczęło powoli wysychać, dzięki czemu humor trochę mi się poprawił. Kiedy dojechaliśmy już do Pępic, zjechaliśmy w dobrze znana mi już trasę.
Chciałam trochę wynagrodzić Piotrowi ten wyjazd i zatrzymać się nad stawem w miejscowości Żłobizna. Wiedziałam, że zbiornik wodny znajduje się gdzieś na wyjeździe – i to tyle wiedziałam 😀
Wracamy do domu
Po nieudanej próbie zatrzymania się w ustronnym miejscu stwierdziłam, że pojedziemy chociaż na chwilę odpocząć w promieniach słońca. Wracając zajechaliśmy na odkryty brzeski basen. Było uroczo – promienie słońca odbijające się od tafli wody, ciepełko i my spacerujący po molo 🙂 Zrobiliśmy łącznie 23 kilometry, z czego ponad połowę przejechaliśmy w terenie 🙂
A Wy jak spędziliście 8-go marca? Może macie jakieś złote środki na dostosowanie ubioru do pogody? Dajcie mi znać w komentarzach 🙂
Pozdrowelove!